wtorek, 30 listopada 2010

Róża bis

Jak pamiętacie, z ostatniego w tym roku wypału raku wyjęłam dwie różyczki. Jedną pokazywałam tu, teraz druga. Doczekała się troszkę innej oprawy, ponieważ oprócz lnianego sznurka dodałam kawałek lnu. A teraz przez czas dłuższy obiecuję nie nudzić was różyczkami w tym image'u, gdyż najbliższy wypał raku najwcześniej w maju albo i później. Wszystko zależy od pogody. Ale ponieważ ten temat, jak widać, jest mi bliski, pojawią się wkrótce inne różyczki.



Na tym zdjęciu chyba najlepiej widać efekt crakle, czyli spękań szkliwa.

A tu jeszcze zabawa z ozdobnymi ramkami


Oczywiście nieustająco zapraszam na candy.

piątek, 26 listopada 2010

Minął rok, a zatem... candy

25 listopada 2009 roku, czyli dokładnie rok temu, napisałam swojego pierwszego posta na tym blogu. I nawet przez chwilę nie myślałam, że wciągnie mnie to tak bardzo, że sprawi tyle radości no i przede wszystkim, że tyle osób będzie do mnie zaglądać, pisać komentarze i maile.
Z wyliczeń wyszło mi, że w tym czasie napisałam prawie 100 postów, mój blog miał ponad 10 tysięcy odwiedzin osób z różnych krajów świata, niekiedy bardzo odległych. Poznałam wiele interesujących osób - tak wiele, że nie sposób wszystkich wymienić. Część kontaktów zaowocowało spotkaniami w realnym świecie. Chciałabym w tym miejscu wszystkim razem i każdemu z osobna serdecznie podziękować za wiele miłych słów, za liczne komentarze, za spotkania i dyskusje, za wspólne dzielenie pasji, za rady i porady.
Jednej osobie chciałabym podziękować osobno. Myślę o Eli, której zachęty skłoniły mnie do stworzenia własnego bloga i która zrobiła pierwsze zdjęcia moim craftowym wyrobom.
Zatem z okazji pierwszych urodzin ogłaszam candy. Zasady podobne jak w wypadku innych tego typu zabaw, czyli:
- zamieszczenie komentarza pod tym postem,
- zamieszczenie na pasku bocznym informacji ze zdjęciem o moim candy na swoim blogu (jeśli się go ma).
Jeśli ktoś nie ma bloga, miło mi będzie, jeśli też zechce wziąć udział w zabawie. Musi wówczas podać mi swojego maila. Może też zamieścić informacje o candy w innym miejscu (forum, strona internetowa itp.).
Jeśli komuś podoba się mój blog, będzie mi miło, jeśli doda go do obserwowanych.
Candy potrwa do końca grudnia, czyli dokładnie w Sylwestra (31.12) odbędzie się losowanie. Nagrody są dwie i wybór nagrody będzie należał do osoby, którą wylosuję jako pierwszą.
A teraz o nagrodach.
1. Filcowy komplet składający się z ażurowego szala i broszki w kształcie róży.

2. Jeden z moich ceramicznych ulepków i trochę gotowych ceramicznych elementów. Jakie to będę elementy i jaki ulepek, jeszcze nie wiem. I niech to zostanie niespodzianką. A to dla przypomnienia jeden z ulepków.

poniedziałek, 22 listopada 2010

Róża

Jesienią wypalałam raku i wyjęłam z pieca m.in. tę różyczkę. Od razu wiedziałam, że będzie elementem lnianego naszyjnika. Podobne w tym stylu już pokazywałam na blogu.
Różyczka jest poszkliwiona moim ulubionym szkliwem do raku - aquaverde. Zapięcie zrobiłam z koralika, też wypalanego metodą raku.




At the Autumn time I had a Raku Burning out and at the time I created there also rose
różyczkę
From very beginning I have known, that the Rose would be a part of linen Necklace. On the surface of the Rose I used a glaze aquaverde, which I like the best in case of Raku.
Clasp made of bead also burned out with use of Raku method.

niedziela, 21 listopada 2010

Komin

Ponoć w tym sezonie kominy są trendy. Ja tam za modą raczej nie gonię, ale ponieważ w czapkach wyglądam okropnie, postanowiłam ufilcować w końcu coś dla siebie. No i wypadło na komin. Kolorystyka tego dzieła ma się nijak do tego, co noszę, ale miałam nieprzepartą ochotę wypróbować wfilcowywanie kawałków weluru (pociętego z indyjskiej kiecki za całe 2 zł). Też tak macie?
Jak się okazuje, czasami nie warto się upierać. Chyba na złość welur średnio połączył się z filcem. Co więc zostało? Otóż musiałam się przeprosić z igłą i nitką, przypomnieć sobie dawne hafciarskie umiejętności... i dalej do dzieła. Tam, gdzie welur wystawał i się strzępił, obszyłam go muliną (na szczęście z dawnych hafciarskich pasji został mi cały worek mulin w przeróżnych kolorach, jak dobrze, że się ich nie pozbyłam). W związku z tym robienie komina zajęło mi o wiele więcej czasu, niż myślałam, ale póki co na dworze jest ciepło i można chodzić z gołą głową.



Detal


Last time chimney shawls are trendy, so I decided to make one for myself, however I am not so up to date with fashion trends. I just think, that I look like not so good in a hat. Colours of the item do not fit to clothes I used to wear, but I decided to try out a velour fabric I bought in second hand for 2 PLN (abt. 0,5 EUR) as a main decoration of the item. But it was not a good idea. Decorational velour flowers were not good fastened to the felt base, so I have to manually sew on the elements to the base. All flowers have been sewed on with use of coloured mulina (fortunately due to my previous needle-work passion I had a lot of the mulina in different color). Finally whole work took me much more time I expected, but fortunately there is still warmly in Gdansk.

sobota, 20 listopada 2010

Miło jest otrzymywać prezenty

W tym tygodniu spotkały mnie dwie miłe niespodzianki. Otóż wygrałam candy u Klary i u Karoliny. A oto, co otrzymałam. Od Klary dostałam amerykańską oranżadkę do barwienia wełny. Kolor limonkowy. Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyjdzie. Jak tylko ufarbuję tym specyfikiem wełnę, na pewno pokażę ją na blogu.

Od Karoliny zaś otrzymałam kilka prześlicznych drobiazgów ceramicznych. Były zapakowane w ozdobną torebkę zapiętą na taki guzik:

A w torebce znajdowały się kolczyki...

...i trzy magnesy:

Chciałam bardzo podziękować za fajne prezenty. Miło je dostawać. No i szczęśliwemu losowi, który dopomógł w wygranej.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Orange

Wczoraj miałam niemiłą przygodę. Otóż pękł mi statyw w miejscu mocowania aparatu fotograficznego i tenże spadł na podłogę. Zrobiło mi się gorąco. Na szczęście aparatowi nic się nie stało, ale statywu nie mam. Czeka mnie więc kolejny niezaplanowany wydatek. Ech...
Dlatego dzisiejsze zdjęcie szala beznadziejne, zrobione z lampą. Bo szal jutro oddaję i kolejnej szansy na jego sfotografowanie być może nie będzie.
Szal miał być czarno-pomarańczowy na czarnym szyfonie. I taki jest w rzeczywistości, nawet jeśli błysk lampy te kolory przekłamał.


Robiąc ten szal, doceniłam kołowrotek, który nabyłam od Eli. Brakowało mi cienkich pomarańczowych łodyżek i już po chwili je miałam. Zapewne rasowe prządki skrzywiłyby się na tę nitkę - raz cienka, raz gruba, ale jak na moje potrzeby okazała się doskonała. Elu, jeszcze raz dziękuję za kołowrotek.

niedziela, 14 listopada 2010

Lampa


Tę lampę robiłam z myślą o sypialni. Miała dawać niedużo światła i palić się wtedy, gdy oglądamy jakiś film. Gdy oglądam coś w zupełnych ciemnościach, bardzo męczy mi się wzrok. Szkliwa: carmen, czarny metalic.
Obiecane zdjęcie świecącej lampy. No mistrzem fotografii w trudnych warunkach oświetleniowych to ja nie jestem.

piątek, 12 listopada 2010

Trzy razy miska

Były ostatnio trzy szale, teraz są trzy miski.
Pierwsza z czerwonej gliny z grubym szamotem. Szkliwa: zielony metalic, czerwień kardynalska.

Druga z jasnej gliny. Szkliwa: złoty, czerwień kardynalska. Ta miska w czasie wypału lekko pękła, ale moim zdaniem nawet dodaje jej to uroku.

Trzecia też z jasnej gliny. Szkliwa: czerwień kardynalska i srebrny ptak.


Każda ma ok. 30 cm średnicy, więc są dość spore.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Różne takie

W poprzedni weekend gościła u mnie Beata razem z córką. Obie chciały się nauczyć filcować i z tego, co wiem, wciągnęło je to na dobre. Beata ufilcowała u mnie szal, a jej córka - etui na komórkę. Szal wyszedł taki (fot. Beata):

Cieszę, się, że kolejna osoba pokochała czesankę i z pewnością będzie tworzyć nowe fajne rzeczy.
Spotkała mnie też miła niespodzianka. Otóż na jednym z blogów wyczytałam kiedyś, że w Maroku można kupić nici jedwabne z agawy. Kiedy zobaczyłam ich zdjęcie i obłędne kolory, stwierdziłam, że bardzo chciałabym je mieć. Ponieważ córka mojej koleżanki wybierała się właśnie w tę stronę, nadałam jej temat. I oto, co dostałam (kolory wybierałam sama, choć wierzcie mi nie było to łatwe):

Jeszcze nie wiem, do czego konkretnie wykorzystam ten jedwab, ale z pewnością się nie zmarnuje.

sobota, 6 listopada 2010

Trzy razy szal

Chyba z wszystkich rzeczy z filcu najbardziej lubię robić szale. Tym razem pokazuję Wam trzy. Pierwszy ufilcowałam na gazie i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, jak świetnie ten materiał nadaje się na szale. Kiedy zobaczyłam, jak wygląda, gdy rozpakowałam paczkę z zamówieniem, mocno się rozczarowałam. O rany, to wygląda, jak bandaż, pomyślałam. Ale po odpowiedniej obróbce gaza zyskała nową twarz, a szal ufilcowany na jej bazie wygląda tak:



Pozostałe dwa szale to trochę stare klimaty.



czwartek, 4 listopada 2010

Szal do spódnicy

Na warsztatach prowadzonych przez Beatę Jarmołowska ufilcowałam sobie spódnicę. Ponieważ często ją noszę, doszłam do wniosku, że przydałby mi się do kompletu szal. Szybko więc powstał takowy. Dla przypomnienia spódnica wygląda tak:

A szal do niej tak:

poniedziałek, 1 listopada 2010

Lampa

Jak się okazuje, skojarzenia mogą być różne. Tak też jest i z tą lampą. W zamierzeniu miały to być listki, wyszły według mnie piki - tyle że białe, Rozelli skojarzyły się z egzotycznymi grzybami.
A teraz kilka słów o technice. Elementy przedstawiające listki/piki/grzyby (niepotrzebne skreślić, ewentualnie dopisać nowe) zostały pokryte szelakiem. Szelak to rodzaj żywicy. Po wyschnięciu przeciera się wyrób wilgotną gąbką, co powoduje wycieranie się gliny z wszystkich miejsc poza tymi pokrytymi szelakiem. W ten sposób uzyskuje się wypukłość wzoru.
Elementy wypukłe pokryłam szkliwem stokrotka, które w miejscu zetknięcia z tlenkiem zmieniło kolor na zielony. Elementy niewypukłe są pokryte i przetarte tlenkiem żelaza.