sobota, 21 czerwca 2014

Raku - pierwszy wypał we własnym piecu


Wypalanie techniką raku należy do moich ulubionych. O własnym piecu do takich wypałów marzyłam od dawna. I w końcu marzenie się spełniło. Piec kupiłam już jakiś czas temu, ale musiałam zrobić trochę prac, aby go odpalić. Oprócz mnie piec kupiła też moja koleżanka z pracowni Wita, więc był wypał na dwa piece. Pogoda z rana była fatalna - lało, a niebo pokrywała gęsta warstwa chmur. Ale około godziny dziesiątej wyjrzało słońce i już wiedziałam, że  wypał się uda.
Przy wypale pomagała nam Ula, której jeszcze raz bardzo dziękuję, a odwiedzili nas goście aż z Bielska - Edyta z mężem.
 Poszkliwione prace
A potem dużo się działo...
 
 
 
 
 
 
 Ale zadyma
 
Moje prace
 
 
 Musiały być oczywiście różyczki.
Naked raku

 

To był wspaniały dzień. Dzięki za spotkanie i do następnego razu!



czwartek, 19 czerwca 2014

Ceramicznie...

Tym razem dwie prace. Pierwsza to zegar, który zrobiłam dość dawno, ale jakoś nie udawało mi się zrobić mu choćby przyzwoitych zdjęć. Te, co pokażę, też do najlepszych nie należą, ale choć cokolwiek na nich widać.  To chyba drugi zegar w mojej ceramicznej działalności. Kiedyś miałam fazę, że będę ich robić więcej, zakupiłam nawet ileś mechanizmów zegarowych... Póki co leżą w szufladzie i czekają na lepsze czasy.



Oprócz zegara podłużna miska z fajnym spodem. Tylko kto go będzie oglądał? Chyba trzeba będzie ustawiać miskę do góry dnem :). Aspekt praktyczny zerowy, ale artystyczny - i owszem.


A jutro wypał raku w moim własnym piecu, o którym marzyłam od lat. Oby tylko pogoda dopisała!

niedziela, 8 czerwca 2014

Filcowanie w Lublinie


Z Anią Bocian poznałyśmy się w marcu przy okazji targów Amberif. Spędziłyśmy razem zaledwie jeden wieczór na rozmowach do późnej nocy, a już wtedy wiedziałam, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie. Nie minęło więc dużo czasu, jak pojechałam do Ani do Lublina na warsztaty. Był to bardzo intensywny weekend. Wraz z grupą innych kursantek filcowałam szal i sukienkę. I to wszystko w dwa dni! Tempo wręcz szalone! Ciężka praca od rana do wieczora.
Mogłam podziwiać Anię w roli nauczycielki, cierpliwie tłumaczącej uczestniczkom warsztatów, jak należy sporządzić formę, jak układać wełnę, a jak dodatki itp. Dwa dni od rana do późnego wieczora. Każdy, kto uczestniczył w takich warsztatach, wie, jak bolą nogi, jak bardzo się jest zmęczonym. Po Ani jakby w ogóle tego nie było widać. Ja ledwo stałam na nogach.
A oto krótka fotorelacja z warsztatów. Zdjęcia z warsztatów pożyczyłam z bloga Akademii Rękodzieła Bocian.


Fajnym zwyczajem Akademii jest to, że kursantki przywożą wykonane przez siebie prace.
Tu oglądamy szal jednej z uczestniczek warsztatów.
 A tu przymiarka...
A to już mój szal, który powstał pierwszego dnia warsztatów. Wykonałam go w całości z białych materiałów, ponieważ w założeniu ma być farbowany. Trochę się waham, bo latem biel bardzo mi leży. Zobaczymy...
Po dwóch dniach intensywnego filcowania spędziłyśmy z Anią nieco spokojniejszy dzień na wspólnym farbowaniu. Było trochę eco dyeingu i eco printingu.





Po powrocie do Gdańska udało mi się sfotografować wykonaną na warsztatach w Lublinie sukienkę. Ona na pewno wyląduje w garze z jakimś barwnikiem. W planach głęboka czerwień, ale ponieważ uzyskanie takiego koloru to dłuższa procedura, pewnie nie za szybko się do tego zabiorę.






To był wspaniały weekend! Aniu, dzięki :).