piątek, 31 maja 2013

Komplet eco

Nie ustaję w eksperymentowaniu z eco printingiem. Bardzo mnie ciągną takie zabawy z naturalnymi barwnikami. Tym razem chciałam, by całość była dość ciemna. Kiedy wszystko siedziało w garze, miało kolor ciemnej czekolady, po wypłukaniu - dość mocno zbladło. Marzę o uzyskaniu głębokiej czerni - póki co kolejne eksperymenty przede mną.
Tym razem w farbowaniu udział wzięli: zardzewiałe żelazne przedmioty, liście eukaliptusa i - jako zaprawa - galas. Komplet składa się z bluzki, szala i ceramiczno-filcowego naszyjnika "Sahara 2". Naszyjnik z farbowanej fabrycznie czesanki, elementy ceramiczne wykonałam z porcelanowej glinki LA, pokryłam tlenkiem miedzi i przetarłam złotym szkliwem.
Tak prezentuje się na manekinie:





A tak na człowieku:


Trochę zabaw z filtrami:


czwartek, 30 maja 2013

Powarsztatowe reministencje

Minął ponad miesiąc od warsztatów z Dianą Nagorną. Niektóre dziewczyny bardzo szybko wykorzystały zdobytą wiedzę i ufilcowały kurteczki. Na FB oglądałam kurtki Kasi, Ani, Lilki... Kilka z nas postanowiło się spotkać i filcować grupowo :). Wszak w towarzystwie raźniej i weselej. Znów zostałam nieformalnym organizatorem całej imprezy. Na miejsce wybrałyśmy tę samą salę, w której filcowała Diana (Kasiu, wielkie dzięki za pomoc z wynajęciem sali). A potem wzięłyśmy się do pracy.
Zrobienie całej kurtki to wiele godzin filcowania, nie licząc szycia. Mimo że ciężko pracowałyśmy przez dwa dni, każdej zostało coś do dokończenia w domu - mnie jeden rękaw. Na razie jestem na etapie suszenia poszczególnych części, a potem będę je zszywać.
Kilka zdjęć z naszych zmagań.
Ela i Kasia wybrały podobną kolorystykę kurtek - szary lub czarny z połączeniu z fuksją.
Ja postawiłam na grafit w połączeniu z malinowym.
Gosia filcowała kurtkę żółto-szarą, Ania - zielono-czarną, a Hania  - zielono-fioletową.

Były też wygłupy :).
Zrobienie kurtki tak dokładnie i starannie wykończonej, jak pokazywała Diana, jest naprawdę bardzo pracochłonne. Żadna z nas chyba nie zdawała sobie z tego sprawy. Samo shibori to wiele godzin pracy.
Ale warto, bo efekt jest naprawdę spektakularny.
Wełniane fale mojego kaptura.
Przede mną jeszcze sporo pracy - i to tej dla mnie najtrudniejszej, bo związanej z krojem i szyciem, a w tym nie czuję się zbyt pewnie. No ale cóż, kto nie próbuje... itd.


niedziela, 26 maja 2013

Cel osiągnięty (prawie)

Kiedy prawie dwa lata temu zapisywałam się na zajęcia u Moniki, jednym z moich celów było nauczenie się toczenia na kole na tyle dobrze, by samodzielnie zrobić czajniczek do herbaty. W międzyczasie powstawały różne - mniej lub bardziej udane - formy: naczynia, talerzyki. W końcu udało mi się stworzyć czajniczek - na razie nieduży, ale jest! Pasuje do kompletu filiżanek, które łączy kolor szkliwa, bo kształt mają różny :). Ale za to nadają się do wielu napojów. Można z nich pić herbatę (z tych większych), kawę americano (te średnie) bądź espresso (malutkie). Po prostu serwis wielofunkcyjny :).
Na zdjęciu czajniczek z większą filiżanką (taką na herbatę)...
 ...i z najmniejszą
Wkrótce relacje z kolejnego wspólnego filcowania. Tym razem będą to reminiscencje po warsztatach z Dianą Nagorną.

sobota, 18 maja 2013

Ceramicznego zwierzyńca ciąg dalszy...

Ceramiczne zwierzątka ciągle za mną chodzą. Tym razem większe wersje tych malutkich - sówek i ważki.
Sówki przecierałam tlenkami i ozdabiałam szkliwami, ważka to przecierka złotym i szkliwione okręgi.


Zarówno sówki, jak i ważka mają lekko wypukłą formę, aby od spodu można było dokleić haczyk i zawiesić zwierzaka na ścianie.

niedziela, 5 maja 2013

Podróże małe i duże

Miałam spora przerwę w blogowaniu spowodowaną wyjazdami. W tym roku urlopowanie zaczęłam dość wcześnie, bo już w kwietniu. Postanowiliśmy wykorzystać świetną cenę na loty z Gdańska do Londynu. Tydzień minął błyskawicznie... Cały dzień na nogach, wracaliśmy do hotelu padnięci, ale pełni wrażeń. Oczywiście w tydzień całego Londynu zwiedzić nie sposób, ale można choć przez chwilę poczuć, jak żyje to ogromne miasto.

Niemal zaraz po powrocie majówka. Jak co roku wypad do domku nad jeziorem. Marzyłam o chwilach nic nierobienia, leżenia z książką i opalania się. Udało się, bo kilka dni było naprawdę słonecznych. Ale samo lenistwo to nie my. Zwiedzaliśmy też okolice, m.in. otwarty po kilka latach remontu zamek w Człuchowie.
W zamku udało mi się oczywiście wypatrzeć kołowrotek...
A po drodze zwiedziliśmy jeszcze chojnicką starówkę.
Przed wyjazdem zrobiłam kolejny naszyjnik, będący połączeniem filcu, lnu i bursztynu. Uważam, że te materie świetnie do siebie pasują. Bursztyn to nabytek na tegorocznym Amerifie. Naszyjnik nazwałam "Uwięziony bursztyn" i noszę go do krótkiej lnianej tuniki.