Postanowiłam wykorzystać ostatnie dni ładnej pogody tego lata (na Wybrzeżu lato nas w tym roku nie rozpieszczało) i rodzinne spotkanie przy kiełbaskach, aby popróbować farbować indygo. We wszystkich opisach podkreśla się, że ze względu na używane odczynniki powinno się farbować indygo na świeżym powietrzu. Ponadto nie jest to metoda łatwa, ale wymagająca cierpliwości i doświadczenia. Ale kto nie próbuje...
Ponieważ moja kuchenka ma dwa palniki, postanowiłam na drugim wstawić
garnek z "zupką logwoodową", czyli z modrzejcem kampechiańskim zwanym też
drzewem kampeszowym.W niebieskim garnku indygo, a obok drzewo kampeszowe.
Barwienie indygo jest rzeczywiście niesamowite. Na początku rozwór ma
kolor brunobrunatny, dopiero po jakimś czasie robi się niebieski. I
okropnie śmierdzi! Rzeczy wyjmowane z indygowej kąpieli na początku są
lekko zielonkawe, a barwy niebieskiej nabierają po chwili - co jest
efektem utleniania. Udało mi się ten moment uchwycić na zdjęciu. Proces ten jest nieodwracalny i nie do zatrzymania. A szkoda, bo w pewnym momencie zieleń była przepiękna.
A to już różne próbki farbowane indygo, bo tradycyjnie wrzuciłam do garnka co się tylko dało.
Jedwab ponge składany według jednej z technik shibori - wyszedł według mnie zbyt blady.
Kiedyś zrobiłam biały szal z wstawkami z koronek. Koronki - mimo że sztuczne - świetnie przyjęły barwnik.
Czesanka merino
Czesanka jedwabna
Farbowanie logwoodem jest znacznie mniej skomplikowane. Czysty wywar ma kolor intensywnie amarantowy, ale przy zastosowaniu odpowiednich odczynników też się da uzyskać kolor niebieski.
Fiolet otrzymałam po ałunie.
Niebieski po siarczanie miedzi.
Wszystkie próbki są jeszcze mokre, bo mam ich oczywiście dużo więcej.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona, choć nad intensywnością wybarwień indygo będę musiała jeszcze popracować. Gdyby to tylko tak nie śmierdziało... :).
PS Tuszyńska pisze, że wybarwienia drzewem kampeszowym są mało odporne na działanie światła, zatem domyślam się, że blakną. Zobaczymy. Na razie próbki jeszcze są wilgotne, ale jak wyschną, to nie będę ich chować do pudła, tylko zostawię na wierzchu. Ciekawe, jak bardzo zbledną.