sobota, 18 sierpnia 2012

Ceramiczne drobiazgi

Tym razem kilka ceramicznych drobiazgów. Po pierwsze okrągłe cieniutkie plasterki ozdobione delikatnymi różyczkami. Takie zażyczyła sobie moja koleżanka, która robi przepiękną biżuterię haftowaną koralikami. Z pewnością twórczo wykorzysta te elementy i powstanie piękna biżuteria. Już jestem jej ciekawa.


Po drugie guziki z motywem morskim, czyli z malutkimi rybkami. Do takich morskich tematów natchnęła mnie Galina, dla której robiłam guziki z rybkami do filcowego płaszcza.

I po trzecie guziki do mojej marynarki, którą pokazywałam tu. Uważam, że fiolety nie wychodzą zbyt ciekawie w ceramice. Ale tylko w takich kolorach guziki pasowały do tej marynarki. Dlatego użyłam kilku szkliw fioletowych i powstały nieregularne ciapki. W takiej wersji guziki w miarę mnie zadowalają.


 Tu na tle docelowego materiału :). Jeszcze czeka mnie ich przyszycie...

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Eco printing cd. - bluzka

Ludzie z pasją to ludzie trochę szaleni, nie sądzicie? Ja przynajmniej za taką się czasem uważam. No bo czy jest normalne to, że znając tylko internetowo moją cudowną imienniczkę mieszkającą w Australii, na wieść, że jej znajomy będzie w Gdańsku i może coś dla mnie przekazać, proszę o... liście eukaliptusa???
I przybyły, a właściwie to przyleciały, kilkoma samolotami. Niektóre świeże, zbierane przez Jolę w jej własnym ogrodzie, niektóre suszone.
Tym świeżym nie zdążyłam zrobić fotki, bo poszły od razu do garnka wraz z nowo ufilcowaną bluzką. Na fotce te suszone.

Świeże zaś wykorzystałam do ufarbowania białej bluzki. Zrobiłam ją specjalnie z myślą o eco printingu liśćmi eukaliptusa. Na szyfonie jedwabnym położyłam cieniutką warstwę białego merino 16 mikronów i cienką warstwę silk lapsów. A potem do garnka. Gotowałam z przerwami 3 dni, a wyszło tak.


I wciąż nie mogę się nadziwić, że szarozielone liście dają taki piękny czerwonopomarańczowy kolor. To prawdziwa magia.
Jolu, jeszcze raz wielkie dzięki!!!!

sobota, 11 sierpnia 2012

Cepeliada i Holandia

Miałam dłuższą przerwę w blogowaniu spowodowaną wystawianiem się na Cepeliadzie i urlopem. Na Cepeliadzie wystawiałam się z Grażynką. I znów tradycji stało się zadość - targi skończyły się rzęsistą ulewą i kolejny raz (jak w zeszłym roku i na Jarmarku Dominikańskim dwa lata temu) pakowałam się cała mokra. Imprezę zaliczam do udanych, dziękuję wszystkim, którzy odwiedzili mnie na stoisku. Przy okazji poznałam dwie kolejne fascynatki filcowania. Mam nadzieję, że nasza znajomość będzie miała ciąg dalszy.
Miałam mało czasu, by się porządnie przygotować do Cepeliady. Ceramiki - ze względu na długi cykl produkcyjny :)) - musiało zostać tyle, ile miałam. W ostatniej chwili udało mi się ufilcować kilka szali. Fotki robione na szybko, lepszych nie będzie, bo szale mają już nowych właścicieli.
Tak wyglądało nasze stoisko w tym roku.
A to kilka szali, które zdążyłam skończyć do rozpoczęcia Cepeliady.




Cepeliada skończyła się w niedzielę wieczorem, a już o piątej rano wyruszałam na urlop. Kierunek Lubeka, a potem Amsterdam. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym wcześniej nie zdobyła informacji na temat tego, co jest ciekawego w temacie craftowym w Holandii. A jest dużo... Niecałe dwa tygodnie to o wiele za mało, by dokładnie wszystko zobaczyć, zwiedzić...
Dzięki wcześniejszej korespondencji z Ellen Bakker (o czym poniżej) trafiłam do wspaniałego miejsca - Muzeum Włókiennictwa w Tilburgu. Muzeum łączy tradycję ze współczesnością. Dawna fabryka została przekształcona w muzeum, ale produkcja trwa tutaj do dziś. Jedna część muzeum jest poświęcona tradycyjnym sposobom produkcji, druga - to nowoczesne, w pełni skomputeryzowane zakłady. Fascynujące miejsce, polecam każdemu zainteresowanemu tym tematem i nie tylko.
Część historyczna





Część współczesna, w której mogłam zobaczyć, jak uzyskuje się konkretny wzór, pooglądać próbki gotowych nici, zobaczyć farbiarnię.

Po wizycie w muzeum pojechałam do Utrechtu na spotkanie z Ellen Bakker, autorką książki o filcu w Holandii. Recenzję tej publikacji zamieszczałam tu. Do tamtej recenzji mogę dodać informację, że ukazały się zapowiadane wersje językowe: niemiecka i angielska.
To było bardzo miłe spotkanie.
Ellen, thank you for your book, kind conversation, and nice meeting!!!!

Na lokalnym niedużym ryneczku w Amsterdamie spotkałam sprzedawcę z firmy Weldraad. Kupiłam motek pięknej włóczki będącej połączeniem lnu z bawełną. Pewnie niedługo wykorzystam nitki do jakiegoś nowego projektu. Kolorystyka - od delikatnego zielonego turkusu do fioletu. Moje kolory!
I na koniec jeszcze jeden craftowy akcent. Sklep Shirdak. Miejsce absolutnie magiczne. Nieduży sklep położony nad jednym z kanałów Amsterdamu, a w środku cuda! Filc, filc, filc i nie tylko. Mogłam dotknąć przepięknych wyrobów artystów i artystek znanych mi tylko z netu.
Mój mąż pochłonięty rozmową z właścicielką...
 Cuda, cuda, cuda...


Ufff, wyszedł mi bardzo długi post. Ale przerwa w niepisaniu zobowiązuje :).
To były naprawdę niezapomniane chwile.