środa, 13 października 2010

Warsztaty i książka

We wrześniu prowadziłam warsztaty filcowania. Mimo że nie jestem nauczycielką, wiele razy w życiu kogoś czegoś uczyłam. I lubię to robić. I chyba nieźle mi to wychodzi. Tym razem grupa była dość liczna i tego się obawiałam najbardziej. Czy uda mi się zapanować nad wszystkim. Myślę, że wyszło nieźle, już wiem, że niektóre dziewczyny złapały bakcyla filcowania. I z tego się cieszę najbardziej! W trakcie warsztatów powstało mnóstwo świetnych prac.
(fot. Dorota K.)
A tę książkę o filcowaniu dostałam od mojej koleżanki Ani M. Ania maluje przepiękne ikony, robi też cudowną ceramikę. Jej prace możecie zobaczyć tu.
Ta książka to jak dotąd pierwsza moja pozycja książkowa na półce o filcowaniu. Był czas, kiedy chciałam sobie tych książek zamówić dużo. Dobrze, że tego nie zrobiłam, bo kilka udało mi się przejrzeć i mocno się nimi rozczarowałam. Ta książka sprawiła mi dużą niespodziankę, bo jest w niej sporo ciekawych i inspirujących projektów.



In September 2010 I pursued a felt workshop. However I am not a teacher, few times I managed to teach somebody. And I like it. With - as I thins - good results.
This time there were quite numerous group, and it was a reason to get worry for me - if I would to control everything during the worksop! But I think, that there were not so bad, I know, thet some participants are keen on felting after that. And I am proud of it! During the workshop have been created a lot of beautifull craft items.

Below that there are covers of a book about felting I received from my firend Ania M.
She paints really great (sacred) icons, she makes also ceramic pieces of art you can see there: tu
It is a first felting book in my library. Some time ago I hoped to buy a lot of such books, but I managed to look through some of them, and I was dissapointed. But I can recommand this one, there you can find many inspiring patterns.

10 komentarzy:

  1. Widzę, że filcowano, co się dało! Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  2. I gdzie się dało, czyli w kąciku na podłodze też :-) Po efektach widać, że nauka nie poszła w las :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, fajnie :-) Wystarczy porozmawiać z Tobą Jolu kilka chwil, aby się przekonać, że talent do nauczania posiadasz :-) Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać , ze warsztaty się udały :) A nauczycielką Jolu, jesteś super :) W końcu , to pod Twoim okiem zrobiłam pierwszego w życiu dreda :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No no no- fju fju.
    Widać że profesorka dobra bo piękne prace wyszły.
    Pozdrawiam
    Kasia
    PS. A co to są "dredy"? bo chyba nie zmieniłaś Elinej fryzury?

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za wyrazy uznania. Poppy, dredy to długie kiełbaski z filcu :).
    A na warsztatach atmosfera rzeczywiście była wspaniała. Niektóre dziewczyny filcowały do późnych godzin nocnych. Ja w tym czasie już smacznie spałam :).

    OdpowiedzUsuń
  7. No dobra, kiełbaski, a co się z tym potem robi jak już się skiełbaskuje dobrą do przędzenia czesankę? hę?

    OdpowiedzUsuń
  8. No wtedy to może być kawałek naszyjnika albo na przykład rączka do torebki :)).

    OdpowiedzUsuń
  9. No to wstyd mi, ale pisząc te słowa miałam niemal przed nosem DREDA :) W postaci łodygi do filcowego kwiatka, w dodatku sama go robiłam. Widać muszę się zapisać do Ciebie na kurs w celu uzupełnienia fachowego słownictwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tworczo u ciebie;)zazdroscic uczennicom nalezy ,a dla nauczycielki wielkie uznanie.

    OdpowiedzUsuń