środa, 29 września 2010

Farbowanie wełny

Dość sporo osób pyta mnie o farbowanie wełny, postanowiłam więc napisać o tym parę słów. Od razu muszę powiedzieć, że pierwszych wskazówek udzielała mi Kasia Jeruszka. Potem eksperymentowałam sama i trochę zmodyfikowałam sposób farbowania. I dlatego rada dla tych wszystkich, którzy chcą farbować - nie bójcie się eksperymentów.
Farbuję w następujący sposób - do emaliowanego garnka wlewam gorącą wodę z kranu i wsypuję barwnik. Do tego wkładam namoczone czesankę, jedwab, szyfon, bawełnianą koronkę - jednym słowem wszystko to, co zamierzam używać do filcowania. W razie potrzeby dolewam wody. Przykrywam garnek pokrywką, wstawiam na gaz na ok. 1/2 godziny. W tym czasie nie zaglądam pod pokrywkę. Po upływie tego czasu wyłączam gaz, wlewam dość sporo octu i zostawiam do następnego dnia. Przeważnie jest tak, że nazajutrz woda jest praktycznie czysta, a cały barwnik zostaje wchłonięty przez czesankę, jedwab itp. Jeżeli dany materiał nadal puszcza kolor, to jeszcze zanurzam go w dodatkowej kąpieli z octem.

Barwników używam naszych - różnych firm, ostatnio tych z motylkiem, bo były tanie i w pobliskim sklepie.
Co do kolorów... Otóż trzeba sprawdzać z poszczególnymi barwnikami różnych firm.
Oto kilka fotek.
Barwnik ciemna zieleń, z motylkiem. Według mnie ciemnej zieleni to to nie przypomina, tylko soczystą zieleń z odcieniem turkusu, ale barwnik wchłonął się rewelacyjnie.

Barwnik fiolet, z motylkiem (przypomina raczej amarant):

Barwnik pistacja, z motylkiem (pistację też sobie wyobrażam trochę inaczej, ale może moja wyobraźnia źle działa :)):


Barwnik oliwka, z motylkiem (na czesance niezamierzenie wyszedł efekt cieniowania, oj Kasia by tego nie przepuściła). Zobaczcie, jak różne odcienie mają czesanka i bawełniana koronka:


Barwnik wiśnia, z motylkiem. Próba na różnych materiałach. Czesance wiele brakuje do wiśniowego. Próbowałam z tym barwnikiem dwa razy i nie udało mi się uzyskać głębokiej wiśniowej czerwieni. Ale pozostałe materiały chwyciły rewelacyjnie:


Z pewnością wszystkie farbujące osoby mają swoje sposoby na uzyskanie pożądanych kolorów. Uważam jednak, że podstawą są eksperymenty. I nie wiem jak was, ale mnie one niezmiernie bawią. Uwielbiam ten moment otwierania garnka i zaglądania, co też tym razem wyszło.

21 komentarzy:

  1. O ja Cię!!!
    Padłam z wrażenia...
    Farbowanie to dla mnie czarna magia, jestem pod wrażeniem efektów.
    Z małym "ale", mi najbardziej podoba się ta czesanka, która nierównomiernie chwyciła kolor. :D
    Jakby z tego włóczkę ukręcił, wyszłaby prześlicznie w robótce.
    Pozdrawiam Cię Jolu
    Kasia
    PS. A kiedy w końcu do mnie wpadniesz, zaproszenie ciągle aktualne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i pięknie ci te kolory wyszły, mimo iż nie są takie jak miały być. Ja "z motylkiem" dotąd farbowałam tylko jedwab, bo na opakowaniu było napisane, że to barwnik do tkanim. Czy są też takie do wełny?

    OdpowiedzUsuń
  3. ha... ta wisnia to mi tez tak na wełnie wychodzi. do wiśni jej daleko ale i tak ciekawy kolor :)
    ostatnio mam ochotę właśnie na eksperymenty z farbowaniem.... niech ja tylko wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No widzisz, mi poradziła Marta z Crafttrioszek, żeby zagotować i zostawić, bo się sfilcuje wełna i duuużo octu. Ale niektóre barwniki to rzeczywiści słabo wychodzą. Dwa tygodnie eksperymentowałam z różem i fioletem. Efektem tego jest szal, bo już miałam tego strasznie dużo, tzn tych różów. A mi amarant wychodzi wiśniowy, a wiśnia czerwona... I ciąężko z proporcjami, bo wlewam tyle co niby powinno wystarczyć, woda piękna, potem się robi czysta, a wełna blada...Więc dolewam barwnika i znów to samo...
    Swoją drogą mi też taka oliwka żółta wychodziła...

    OdpowiedzUsuń
  5. W moim przypadku farbowanie z motylkiem wychodziło tylko w przypadku koloru żółtego. Inne kolory tzn. niebieski, czerwony i zielony można by nazwać raczej pastelowymi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzy pierwsze zdjęcia moje kolorki, uwielbiam połączenia fioletu z zielenią w różnych odcieniach.
    Pistacja to może nie jest ale też ciekawy kolor ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. wonderful feltblog!!!
    bye from switzerland,
    filz-t-raum.ch

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj Joluś.... Ty to mnie kusisz ;-) Piękne kolorki i jak widać z wełenką nic się nie dzieje. Coś tam chyba mam jeszcze białego i już mnie kuszą eksperymenty. Dzięki za twoją receptę farbiarską :-) Całuski:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Plastusiu dzięki za instrukcje :) kolory wyszły ładne, ale faktycznie z "oryginałami" się mijają :)

    OdpowiedzUsuń
  10. cudeńka ceramiczne przez miseczki po biżuterie jak również filcowe cuda wspaniałe... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj, kusisz tym farbowaniem :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję wszystkim za komentarze. Fajnie jeśli kogoś tym postem zachęciłam do eksperymentów z farbowaniem.

    filz-t-raum.ch, thank you for visiting my blog. I am glad, that you like it!

    Jagusiu, barwniki z motylkiem rzeczywiście mają napis do tkanin, ale jak widzisz, wełna też daje się ufarbować :).

    OdpowiedzUsuń
  14. Faktycznie masz już wprawę . Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ooo świetnie opisałaś farbowanie, sama się wiele dowiedziałam, bo przyznam się szczerze robię to zupełnie inaczej :):):)

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja mam pytanko. Czy po farbowaniu przeczesujesz czesanke jeszcze przed filcowaniem. Ja farbuje w oranzadkach czyli barwnik spozywczy i ostatnio zrobily sie takie kulechki co stwierdzilam ze moze byc wiac jak rozloze czesanke do filcowania. Moze za bardzo beltalam w farbie.
    Kolory wychodza cudne i przynajmniej wszystko do siebie pasuje.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Ooo, a co to za oranżadki? :) Plastusiu, ja właśnie odkryłam, że mam fioletowy też z tych z motylkiem, dziabnęłam na jedwabie- piękny kolor!
    Nie polecam za to durola uniwersalnego do wełny-kolor turkus- strasznie się wypłukuje! Mam całe łapy niebieskie...

    OdpowiedzUsuń
  18. Beatko, słyszałam o oranżadkach. Sama nimi nigdy nie farbowałam, ale za tydzień spotykam się z Kasią (Poppy) i zamierzamy popróbować z barwnikami spożywczymi. Po barwnikach do wełny i tkanin kuleczki się nie robią, nie muszę więc przeczesywać czesanki.
    Licho, tu o oranżadach http://www.youtube.com/watch?v=CdVkmxfcs1E. Oranżady nazywają się Kool-Aid, na youtube jest mnóstwo filmików.

    OdpowiedzUsuń
  19. Aaa, widziałam to, ale nie wiedziałam, że to oranżadki:) Z barwnikami spożywczymi nie robiłam jeszcze, czy to kupuje się na takich stronach do robienia słodkości? Ale muszą być trwałe. Jak kiedyś takim czymś chlapnęła córka na dywan, zostało na amen.

    OdpowiedzUsuń
  20. A ja mam takie jeszcze pytanko, czy cos już z tej wełny filcowałaś Plastusiu? Bo ja mam takie doświadczenie, że ta wełna po farbowaniu, jednak już nie jest taka sama, brak jej poprzedniego polotu;)
    A co do orendżadek kool-aid, bawiłam się nimi w zeszłym roku, fajna zabawa, szczególnie z dzieciakami, bezpieczna przede wszystkim i prosta jak drut, no a jak pięlnie pachnie....
    Zostało mi masę tych saszetek jeszcze, porobiłam fotki z tej zabawy i właśnie przypomniałaś mi, że miałam to zamiatr zamieścić na blogu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Claris, na pewno włókienka nie dają się wyciągać tak łatwo jak te kupne, ale poza tym farbowanej wełnie według mnie nic nie dolega.
    Można uzyskiwać niesamowite odcienie, łączyć kolory. No i cena... biała czesanka wychodzi po prostu najtaniej.

    OdpowiedzUsuń