Dość sporo osób pyta mnie o farbowanie wełny, postanowiłam więc napisać o tym parę słów. Od razu muszę powiedzieć, że pierwszych wskazówek udzielała mi
Kasia Jeruszka. Potem eksperymentowałam sama i trochę zmodyfikowałam sposób farbowania. I dlatego rada dla tych wszystkich, którzy chcą farbować - nie bójcie się eksperymentów.
Farbuję w następujący sposób - do emaliowanego garnka wlewam gorącą wodę z kranu i wsypuję barwnik. Do tego wkładam namoczone czesankę, jedwab, szyfon, bawełnianą koronkę - jednym słowem wszystko to, co zamierzam używać do filcowania. W razie potrzeby dolewam wody. Przykrywam garnek pokrywką, wstawiam na gaz na ok. 1/2 godziny. W tym czasie nie zaglądam pod pokrywkę. Po upływie tego czasu wyłączam gaz, wlewam dość sporo octu i zostawiam do następnego dnia. Przeważnie jest tak, że nazajutrz woda jest praktycznie czysta, a cały barwnik zostaje wchłonięty przez czesankę, jedwab itp. Jeżeli dany materiał nadal puszcza kolor, to jeszcze zanurzam go w dodatkowej kąpieli z octem.
Barwników używam naszych - różnych firm, ostatnio tych z motylkiem, bo były tanie i w pobliskim sklepie.
Co do kolorów... Otóż trzeba sprawdzać z poszczególnymi barwnikami różnych firm.
Oto kilka fotek.
Barwnik ciemna zieleń, z motylkiem. Według mnie ciemnej zieleni to to nie przypomina, tylko soczystą zieleń z odcieniem turkusu, ale barwnik wchłonął się rewelacyjnie.

Barwnik fiolet, z motylkiem (przypomina raczej amarant):

Barwnik pistacja, z motylkiem (pistację też sobie wyobrażam trochę inaczej, ale może moja wyobraźnia źle działa :)):

Barwnik oliwka, z motylkiem (na czesance niezamierzenie wyszedł efekt cieniowania, oj Kasia by tego nie przepuściła). Zobaczcie, jak różne odcienie mają czesanka i bawełniana koronka:

Barwnik wiśnia, z motylkiem. Próba na różnych materiałach. Czesance wiele brakuje do wiśniowego. Próbowałam z tym barwnikiem dwa razy i nie udało mi się uzyskać głębokiej wiśniowej czerwieni. Ale pozostałe materiały chwyciły rewelacyjnie:

Z pewnością wszystkie farbujące osoby mają swoje sposoby na uzyskanie pożądanych kolorów. Uważam jednak, że podstawą są eksperymenty. I nie wiem jak was, ale mnie one niezmiernie bawią. Uwielbiam ten moment otwierania garnka i zaglądania, co też tym razem wyszło.