Ale nie wszystko dało się wyczytać z książek po rosyjsku. Na przykład zawsze podobał mi się haft kaszubski, ale miałam tylko teczki z rozrysowanymi wzorami. Pewnie dałoby się wówczas czegoś dowiedzieć w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim, ale ja w czasach szkolnych byłam raczej nieśmiała, więc haftowałam, kierując się własnych wyczuciem - dziś wiem, że nie zawsze trafionym. Moimi dziełami obdarowywałam rodzinę, ale zawsze najbardziej kibicowała mi moja mama. Dziś mam tylko dwie rzeczy z tamtych czasów, bo potem do haftu kaszubskiego już nie wróciłam. Myślę, że powstały wtedy, gdy byłam jeszcze w szkole podstawowej.
Pierwsza w założeniu miała być obrusem w kształcie kwadratu. Niestety, zapału wystarczyło mi tylko na połowę wzoru. Mnóstwo to nieprawidłowości, jeśli chodzi o technikę wykonywania haftu kaszubskiego, ale cóż... nie było wówczas internetu :) :))).
Druga to bieżnik, ukończony, też ozdobiony kaszubskimi wzorkami. Myślę, że powstał w podobnym czasie.
Oprócz haftu kaszubskiego zawsze podobał mi się haft krzyżykowy. Ten wykonywałam bardziej profesjonalnie :). Bazą było płótno lniane, bo o czymś takim jak kanwy z wyrysowanym wzorem nie miałam pojęcia. I takie w Polsce były wówczas nie do dostania. Zatem cały wzór rozliczało się na podstawie rysunku przeniesionego na dużą kartkę papieru w kratkę. Takich przerysowanych wzorów miałam (chyba nadal mam?) całą teczkę. Z wielu wzorów wyhaftowałam tylko dwa, choć pamiętam, że w zamyśle miał to być cykl "Kwiaty polskie".
I wyszedł jakiś taki sentymentalny post. A miało być o tym, że u mnie to nie tylko filc i ceramika :)).
Ten haft z pierwszej fotki - bajeczny. Następne też. Hafty płaskie kocham, krzyżykowe (mam tu na myśli technikę, nie Twoje prace) obrazki mniej. Ja w podstawówce też szalałam. Gobeliny robione specjalną igłą, szyte maskotki. Na swoim blogu też mam taki jeden sentymentalny post, ale idąc Twoim śladem, może się na kolejny skuszę.
OdpowiedzUsuńDzięki, Dorotko. Pod wpływem tego wpisu zaczęłam sobie przypominać, ile różnych technik wykorzystywałam. Na przykład gobelin robiony metodą doklejania do płótna stopionej na końcu stylonowej włóczki. Robiłaś coś takiego?
OdpowiedzUsuńA wałek do koronek klockowych wiozłam z NRD-ówka. Celnik na granicy myślał, że w wielkim pudle jest nie wiadomo co. Zrobił wielkie oczy, jak mu zaczęłam tłumaczyć, co się z tym robi :).
Też kleiłam taką włóczkę:)
UsuńZdolna od małego :) Mnie mama uczyła robić na drutach i szydełkować jak byłam w przedszkolu :)
OdpowiedzUsuńAniu, ja tez sporo szydełkowałam, a jeszcze więcej robiłam na drutach. I zawsze to były jakieś szalone swetry, takie niby artystyczne :)
UsuńA ja ZPT bardzo lubiłam:) Do haftu krzyżykowego nie mam cierpliwości. Te liczenie kratek zmora. Bardzo ładne prace Jolu. Ja z dzieciństwa to tylko rysunki i malunki mam np. farbami olejnymi na kartce:):):)
OdpowiedzUsuńBo z tymi zetpetami to wszystko od nauczycielki zależało. Moja stawiała na zajęcia dla chłopaków, a te mnie jakoś nie cięgnęły.
UsuńZdolniacha od samego początku:)))
OdpowiedzUsuń