
A oglądając różne filcowe strony, kolejny raz natrafiłam na złodziejaszków cudzych prac i zdjęć. I to na własnym podwórku.
Takie warsztaty oferowała jedna z gruponopodobnych firm (jak widzicie, oferta jest już nieaktualna). Prawdziwe cuda można było zrobić na tym ich warsztacie, prawda? A wiecie, czyje są to prace? Tej pani, czyli Gail Crosman Moore. Ja wiem, że takich sytuacji w sieci jest mnóstwo, że może to walka z wiatrakami, ale jak coś takiego widzę, to nie mogę się powstrzymać, by o tym nie pisać i nie dawać wyrazu swojemu oburzeniu. Poza tym, jak widzicie, praktyka korzystania z cudzych prac i zdjęć po to, by reklamować organizowane przez siebie warsztaty, staje się coraz powszechniejsza. Pisałam o tym w jednym z poprzednich postów, pisała też o tym ostatnio Iza Sutarzewicz. Tak jak mówiłam, do sądu z każdą taką sprawą nie są w stanie biegać nawet zainteresowane osoby, a cóż dopiero ktoś trzeci. Piszmy więc o tym i piętnujmy takie praktyki!
A na koniec coś nietypowego jak na mój blog. Drobny akcent kulinarny. W zasadzie nie przepadam za czytaniem o jedzeniu. Dlaczego? Z tej prostej przyczyny, że jestem okropnym łasuchem i jak tylko zaczynam czytać (a nie daj Boże oglądać zdjęcia!) o jakiś pysznościach, robię się głodna. A waga ostatnio pokazała mi kilka kilogramów więcej... Ale polubiłam robienie prostej, a bardzo smacznej potrawy ze świeżego łososia. Trafiłam na takiego łososia w delikatesach rybnych i strasznie mi zasmakował. Ale jego cena była dość wysoka, zatem postanowiłam zrobić go sama w domu. Wyszło wspaniale. Polecam wszystkim wielbicielom dań z ryb, szczególnie surowych.
A zatem świeży łosoś w oleju
A jak go zrobić? Nic prostszego. Kupujemy ok. 30 dkg łososia ze skórą. Myjemy go, kroimy ostrym nożem na cienkie plastry, posypujemy solą (ja daję soli minimalnie - po pierwsze lubię czuć smak ryby, a nie soli, po drugie ze względu na zdrowie mojego męża ograniczam zużycie soli), pieprzem i koperkiem (koperku daję dużo, bo lubię). Układamy plastry na półmisku, na to drobno pokrojona cebulka i olej (opcjonalnie może być oliwka, ale ja wolę olej, bo ma bardziej neutralny smak). Półmisek wstawiamy do lodówki na kilka godzin. Zjadamy łososia ze świeżym pieczywem, najlepiej bagietką. Smacznego!
po pierwsze - zgadzam się - piętnować i mówić o tym głośno. może dzięki temu będzie mniej takich "akcji".
OdpowiedzUsuńpo drugie - no to mimo że się najadłam.... łakomstwo mnie dopada - uwielbiam takiego łososia :D
łosoś zapowiada się apetycznie,pewnie bym się wprosiła :))
OdpowiedzUsuńKafle sliczne, kolorystycznie tez. A i lososiowi
OdpowiedzUsuńdobralas ladne kolorki - czy to aby nie rodzaj
"skrzywienia zawodowego"?
Jetem świeżo po "Kuchennych rewolucjach", padło tam "filety z łosia":) Jak mnie najdzie chętka na tę rybę...wrócę tutaj:)
OdpowiedzUsuńCo do tych złodziejaszków zastanawia mnie, jak wygląda spokój ducha takich osób. I gdzie umiejscawia się u nich pasja. Pewnie w portfelu, nie w sercu.
Jak patrze na te rybki,to cos mi sie wydaje że chyba sezon rybny czas zacząć;)na rowerek i po rybcie do Sopotu!!!Kafelki prześliczne;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!!!