niedziela, 6 lutego 2011

Czerwono mi po raz trzeci i mam nadzieję, że na jakiś czas po raz ostatni

Wczoraj spotkałam się z Elą, która też filcuje. Na spotkanie umawiałyśmy się od jakiegoś czasu, w końcu się udało zgrać termin. Nie obyło się bez wymiany doświadczeń, różnych materiałów, wełen, oglądania książek o filcowaniu. No i oczywiście nie poprzestałyśmy na rozmowach i teorii, ale wzięłyśmy się do pracy. Fajnie jest filcować razem, plotkując i podjadając. Mąż Eli zrobił dla nas przepyszny tatar. Jeszcze teraz na jego wspomnienie leci mi ślinka.
W czasie spotkania powstał więc kwiatek - znów coś w czerwieniach, ale takie było życzenie zamawiającej. Obiecuję, że na razie czerwieniom mówię nie i w kolejnych postach pokażę coś w zupełnie innych kolorach.


8 komentarzy:

  1. Okazały kwiat, a marszczenie płatków przypomina mi jak się kiedyś zrywało jeszcze zamknięte pączki maków i "rozpakowywało" z zielonej osłonki :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kwiat przepiękny, ale chyba dlatego, że powstał w fajnym towarzystwie i że o was mężczyzna dbał super!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Tatarkowy" kwiat obłędnie wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jolu, ależ Ty się rozwijasz kobieto, coraz piękniejsze prace i coraz piękniejsze zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ Jolu, nie przestawaj popełniac te swoje czerwienie, bo są przepiekne!
    Naszyjnik superański, bardzo dopracowany, lubie to!

    OdpowiedzUsuń
  6. Za te wszystkie cudne rzeczy które tworzysz zapraszam po wyróżnienie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepiekny,soczysty i taki prawdziwy.

    OdpowiedzUsuń