Czy myślałyście czasem z zazdrością o naszych babciach, prababciach, pra pra..., gdy siadały razem w jednej izbie i szyły, przędły, dziergały? Ja często. Uważam, że takie wspólne spotkania miały w sobie wiele uroku. I nie tylko uroku. Babskie rozmowy mają ogromną wartość emocjonalną i terapeutyczną.
Dlatego kiedy tylko mam okazję, staram się w takich spotkaniach uczestniczyć. Takim spotkaniem jest dla mnie wspólne lepienie z gliny w pracowni ceramicznej i gdy razem z innymi maniaczkami wełny filcuję.
Dziś spotkałyśmy się z
Kasią, aby razem pofilcować. Zanim się zabrałyśmy do roboty - rozkosze dla żołądka - ciasteczko, francuskie pierożki, chleb własnej roboty by Kasia (pychota!).
Kasia postanowiła zrobić szal na silk lapsach w delikatnych szarościach, a ja jej dzielnie pomagałam :).

Wełnę układałyśmy na silk lapsach i ozdabiałyśmy ją dekorami z pięknej koronki i angeliną.


Ostateczny rezultat będzie widoczny po wysuszeniu. Kasiu, czekam na fotki :).
A potem postanowiłam wykorzystać ogród Kasi i zrobiłam zdjęcia moim dwóm szalom. Ten sobie przysiadł na ławeczce. Uważam, że prezentuje się bardzo malowniczo.
Strona laminowana jedwabiem

Strona silk lapsowa

No i jeszcze fotka całego szala z jedwabną chustką. Niestety, wiał mocny wiatr i jedwabne fragmenty co chwila nieposłusznie zmieniały miejsce. Ale pogląd na całość chyba jest.