Następnego dnia zadzwoniłam do formy kurierskiej, żeby ustalić, co się stało z moją przesyłką, na którą czekam (waga bagatela ponad 20 kg). Po rozmowie kobieta umówiła się ze mną, że kurier będzie następnego dnia wieczorem. Kiedy wróciłam do domu, w drzwiach wisiała kartka, że paczka jest u sąsiadki, która niezorientowana w temacie odebrała i podpisała. Przesyłkę nadawca opakował bardzo starannie w folię, ale do mnie dotarła bez folii. W środku była dzianina, która została podziurawiona, pobrudzona i pozaciągana. Zrobiłam zdjęcia i napisałam reklamację. Zobaczymy...
Kiedy wczoraj wróciłam do domu, okazało się, że czekają na mnie kolejne przesyłki... u sąsiada, piętro wyżej. Ich łączna waga bagatela 60 kg! Sąsiadowi przeszkadzały, więc mój syn zniósł je jak najszybciej do domu. A przy bliższym oglądzie okazało się, że jednej brakuje. Dziś od rana wydzwaniałam i mailowałam (tu składam gorące podziękowania za pomoc Grażynie z feltropazzie), gdzie się podziała zaginiona sierotka. I czułam się jak w matriksie, bo pani bez numeru przesyłki nie była w stanie udzielić mi żadnej informacji. Odsyłali mnie z oddziału w Gdańsku, do oddziału w Warszawie, potem we Wrocławiu... Numer ustaliłam, okazało się, że jedna paczka gdzieś się po drodze zagubiła. Mam ją dostać jutro. Ciekawe, u którego sąsiada wyląduje :)). Oczywiście zastrzegłam, że kurier ma mi dostarczyć paczkę do domu (mojego, nie cudzego!), że ma się wcześniej skontaktować itp.
I tak sobie teraz myślę: ja korzystam z usług firm kurierskich sporadycznie i proszę jakie rewelacje. Co mają powiedzieć ci, którzy muszą z nimi współpracować na co dzień? Współczuję im serdecznie.
Też macie takie "wesołe" historie?
Ale tyle o moich ostatnich potyczkach. Ostatnio robiłam trochę drobiazgów na zamówienie. Fotki takie sobie, ale nie mam na razie lepszych.
Różyczki

Fioletowy postrzępieniec

Trochę powtórka z rozrywki, bo podobny już kiedyś robiłam
