Tak jak obiecałam, fotki całych naczyń. Miska po obwodzie jest szkliwiona metaliczną zielenią, zawijaski zostały przetarte tlenkiem miedzi i lekko pociągnięte szkliwem transparentnym, co spowodowało, że w tych miejscach zrobiły się lekko zielone.


Drugie naczynie to trochę wazon, a trochę ozdobna forma - jak kto woli. Tu trudno mi wskazać konkretne szkliwa, bo było ich kilka w odcieniach turkusu i zieleni (m.in. zieleń butelkowa, turkus mat, turkus). W dodatku paliłam wazon dwa razy, bo pierwszy wypał mi się nie spodobał.

W jednym z poprzednich postów pokazywałam dwie rybki, które zamaskowały dziury w łazienkowym lustrze. Dorobiłam do nich niedużą mydelniczkę, która znajdzie swoje miejsce na umywalce.

A teraz o czymś z trochę innej bajki. Jak pamiętacie, w kwietniu byłam na warsztatach farbowania barwnikami naturalnymi. Strasznie mi się to spodobało i wiedziałam, że nie minie zbyt dużo czasu, a wezmę się za to całkiem poważnie. Oto pierwsze zakupy:

Potrzebne odczynniki i marzannę też już zamówiłam, czekam na przesyłkę. Mam nadzieję niedługo pokazać wam swoje pierwsze próby farbowania.