środa, 21 marca 2012

Nostalgiczne kafle i kolejne złodziejaszki

Ostatnio zrobiłam kilka kafli z krajobrazami. Niektóre jeszcze czekają na wypał, inne są już gotowe. Troszkę jesienne i nostalgiczne w nastroju, ale skoro mamy pierwszy dzień wiosny, to mam nadzieję, że nikomu nie zepsują humoru :).

A oglądając różne filcowe strony, kolejny raz natrafiłam na złodziejaszków cudzych prac i zdjęć. I to na własnym podwórku.
Takie warsztaty oferowała jedna z gruponopodobnych firm (jak widzicie, oferta jest już nieaktualna). Prawdziwe cuda można było zrobić na tym ich warsztacie, prawda? A wiecie, czyje są to prace? Tej pani, czyli Gail Crosman Moore. Ja wiem, że takich sytuacji w sieci jest mnóstwo, że może to walka z wiatrakami, ale jak coś takiego widzę, to nie mogę się powstrzymać, by o tym nie pisać i nie dawać wyrazu swojemu oburzeniu. Poza tym, jak widzicie, praktyka korzystania z cudzych prac i zdjęć po to, by reklamować organizowane przez siebie warsztaty, staje się coraz powszechniejsza. Pisałam o tym w jednym z poprzednich postów, pisała też o tym ostatnio Iza Sutarzewicz. Tak jak mówiłam, do sądu z każdą taką sprawą nie są w stanie biegać nawet zainteresowane osoby, a cóż dopiero ktoś trzeci. Piszmy więc o tym i piętnujmy takie praktyki!
A na koniec coś nietypowego jak na mój blog. Drobny akcent kulinarny. W zasadzie nie przepadam za czytaniem o jedzeniu. Dlaczego? Z tej prostej przyczyny, że jestem okropnym łasuchem i jak tylko zaczynam czytać (a nie daj Boże oglądać zdjęcia!) o jakiś pysznościach, robię się głodna. A waga ostatnio pokazała mi kilka kilogramów więcej... Ale polubiłam robienie prostej, a bardzo smacznej potrawy ze świeżego łososia. Trafiłam na takiego łososia w delikatesach rybnych i strasznie mi zasmakował. Ale jego cena była dość wysoka, zatem postanowiłam zrobić go sama w domu. Wyszło wspaniale. Polecam wszystkim wielbicielom dań z ryb, szczególnie surowych.
A zatem świeży łosoś w oleju

A jak go zrobić? Nic prostszego. Kupujemy ok. 30 dkg łososia ze skórą. Myjemy go, kroimy ostrym nożem na cienkie plastry, posypujemy solą (ja daję soli minimalnie - po pierwsze lubię czuć smak ryby, a nie soli, po drugie ze względu na zdrowie mojego męża ograniczam zużycie soli), pieprzem i koperkiem (koperku daję dużo, bo lubię). Układamy plastry na półmisku, na to drobno pokrojona cebulka i olej (opcjonalnie może być oliwka, ale ja wolę olej, bo ma bardziej neutralny smak). Półmisek wstawiamy do lodówki na kilka godzin. Zjadamy łososia ze świeżym pieczywem, najlepiej bagietką. Smacznego!

5 komentarzy:

  1. po pierwsze - zgadzam się - piętnować i mówić o tym głośno. może dzięki temu będzie mniej takich "akcji".

    po drugie - no to mimo że się najadłam.... łakomstwo mnie dopada - uwielbiam takiego łososia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. łosoś zapowiada się apetycznie,pewnie bym się wprosiła :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kafle sliczne, kolorystycznie tez. A i lososiowi
    dobralas ladne kolorki - czy to aby nie rodzaj
    "skrzywienia zawodowego"?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jetem świeżo po "Kuchennych rewolucjach", padło tam "filety z łosia":) Jak mnie najdzie chętka na tę rybę...wrócę tutaj:)
    Co do tych złodziejaszków zastanawia mnie, jak wygląda spokój ducha takich osób. I gdzie umiejscawia się u nich pasja. Pewnie w portfelu, nie w sercu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak patrze na te rybki,to cos mi sie wydaje że chyba sezon rybny czas zacząć;)na rowerek i po rybcie do Sopotu!!!Kafelki prześliczne;)
    Pozdrawiam!!!!!

    OdpowiedzUsuń