sobota, 29 września 2012

Eco dyeing/eco printing cd.

Moich szaleństw ciąg dalszy. Najpierw szal farbowany owocami czarnego bzu. Kolor wychodzi przepiękny, pastelowy i delikatny, niestety bardzo niefotogeniczny :). Owocami czarnego bzu farbowałam już w zeszłym roku, ale tylko kawałki jedwabiu i wełny. Tym razem pofarbowałam cały szal. Do kapieli barwiącej dodałam ałun, ale końce szala zanurzyłam w siarczanie miedzi, co nadało im nieco niebieskawy odcień (widać to na zbliżeniach). Fajny efekt dało połączenie w szalu kawałków czesanki jedwabnej, wstążek sari i wełny. Jedwab zabarwił się bardziej intensywnie i dodał szalowi blasku.


Aby nic się nie zmarnowało, do ugotowanej zupki z czarnego bzu dodałam odrobinę (naprawdę bardzo mało!) koszenili, która sprawiła, że kawałki jedwabiu zabarwiły się bardziej na fioletowo.
A to już kolejny eco printing, tym razem naszymi rodzimymi roślinami - głównie liśćmi i płatkami róż z dodatkiem zardzewiałego żelastwa. Bluzka to dwie warstwy szyfonu z niewielkim dodatkiem wełny merino 16 mikronów. Jak mówią Rosjanki: "wełny tylko ciut, ciut". Bluzka jest bardzo delikatna dzięki szesnastce, ale jej kolorystykę niestety najlepiej można ocenić na żywo. Kolejna niefotogeniczna rzecz mi tym razem wyszła :).
Przód
Tył


 
 
W kolejce do farbowania  - tym razem chemicznego - czeka jeszcze jeden szal. Potraktowałam go farbami na zimno, ale efekt mnie nie zadowolił. Zatem druga próba przede mną.

czwartek, 20 września 2012

Dwa komplety

Choćbym nie wiem jak bardzo tęskniła za latem (a to moja ukochana pora roku) i zaklinała pogodę - dzieje się to, co nieuniknione. Coraz częściej pada, dni są coraz krótsze i chłodniejsze. Jesień idzie, nie ma na to rady, jak śpiewał Olek Grotowski.
A skoro idą chłody, to szale, nakrycia głowy i rąk jak najbardziej na czasie. Powstały więc dwa komplety.
Szal na przepięknym muślinie jedwabnym, który w zależności od kąta padania światła jest albo rudy, albo brązowy, i do tego mitenki.



 

Drugi komplet to fikuśny kapelutek i do tego mitenki. Obie rzeczy laminowane jedwabiem.



niedziela, 16 września 2012

Szal eco printing

Wkręciłam się totalnie w barwienie naturalne i eco printing. Do przedstawionego w poprzednim poście naszyjnika dorobiłam szal - a wszystko oczywiście do kupionej ostatnio lnianej tuniki. Szal zrobiłam z naturalnie białej czesanki z dodatkiem silk capsów i wełnianych loków. Potem całość obłożyłam liśćmi eukaliptusa, zwinęłam i gotowałam z przerwami przez kilka dni. Użyłam też fragmentów zardzewiałego płotu. Te kawałki miały właśnie powędrować do kosza na śmieci, ale mój tato nie lubi się rozstawać zbyt szybko z rzeczami, które "zawsze do czegoś mogą się przydać" :)). Siatka z kawałkami płotu stała w ogrodzie za garażem i czekała na przyjazd śmieciarki. Ależ się mój tato ucieszył, że do czegoś zużyję to żelastwo :)).
Kolorystyka szala to barwy ziemi, gdzieniegdzie widać czerwonopomarańczowe odbicia liści eukaliptusa i czarnobrązowe odciski zardzewiałej siatki. Szal świetnie pasuje do naszyjnika i tuniki.




A na koniec dwie informacje dla tych, którzy lubią ceramikę i mają czas oraz ochotę wybrać się na wystawę. Otóż w środę jest wernisaż wystawy prac mojej koleżanki z pracowni, Dorotki. Tu więcej informacji na ten temat. Ja się wybieram na pewno. Może ktoś jeszcze... Może będzie to okazja do tego, by się poznać?
A jakiś czas temu odbył się wernisaż wystawy prac Grażyny Kunickiej, którą miałam przyjemność poznać na warsztatach raku. Wystawa potrwa do 1 października. Tu możecie poczytać więcej na ten temat. Zachęcam, choć sama jeszcze tam nie dotarłam. Ale znam prace Grażyny i wiem, że warto.




sobota, 8 września 2012

Naszyjnik eco

Od dawna marzyła mi się lniana tunika. Wprawdzie sama kiedyś kupiłam dość sporo dzianiny lnianej, ale póki co jeszcze nic z niej ciekawego nie zrobiłam. Chodząc po Jarmarku Dominikańskim, podziwiałam niektóre wyroby z lnu, ale ich ceny były dla mnie absolutnie nie do przyjęcia. Na szczęście udało mi się znaleźć stoisko z pięknymi rzeczami z lnu trochę na uboczu (poza jarmarkiem i poza Starym Miastem). No i ceny były tam zupełnie inne. No a jak już kupiłam tunikę, to nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła sobie od razu jakiegoś naszyjnika.
Kawałek bursztynu, kawałek drewna z plaży w Sobieszewie, plecione nici lniane, niebarwione wełny i loki. Świetnie pasuje do tuniki i do moich ostatnich upodobań do kolorów naturalnych, kolorów ziemi.


Będąc na Ambermarcie, kupiłam kilka bryłek bursztynu. Mają mleczny kolor, są surowe, mają spękania i resztki kory. Z punktu widzenia poważnego jubilerstwa to najczęściej odpady, z punktu widzenia artystycznego - okazy kolekcjonerskie :). Ale to jest właśnie jedyny rodzaj bursztynu, który lubię. Te gładkie przezroczyste bryłki nie robią na mnie wrażenia. Chętnie kupiłabym więcej, ale ceny bursztynu są obecnie strasznie wysokie. A niektóre duże bryły były po prostu obłędne. Nawet nie pytałam o cenę...

niedziela, 2 września 2012

Eco dyeing - indygo i logwood

Postanowiłam wykorzystać ostatnie dni ładnej pogody tego lata (na Wybrzeżu lato nas w tym roku nie rozpieszczało) i rodzinne spotkanie przy kiełbaskach, aby popróbować farbować indygo. We wszystkich opisach podkreśla się, że ze względu na używane odczynniki powinno się farbować indygo na świeżym powietrzu. Ponadto nie jest to metoda łatwa, ale wymagająca cierpliwości i doświadczenia. Ale kto nie próbuje...
Ponieważ moja kuchenka ma dwa palniki, postanowiłam na drugim wstawić garnek z "zupką logwoodową", czyli z modrzejcem kampechiańskim zwanym też drzewem kampeszowym.W niebieskim garnku indygo, a obok drzewo kampeszowe.

 Barwienie indygo jest rzeczywiście niesamowite. Na początku rozwór ma kolor brunobrunatny, dopiero po jakimś czasie robi się niebieski. I okropnie śmierdzi! Rzeczy wyjmowane z indygowej kąpieli na początku są lekko zielonkawe, a barwy niebieskiej nabierają po chwili - co jest efektem utleniania. Udało mi się ten moment uchwycić na zdjęciu. Proces ten jest nieodwracalny i nie do zatrzymania. A szkoda, bo w pewnym momencie zieleń była przepiękna.

A to już różne próbki farbowane indygo, bo tradycyjnie wrzuciłam do garnka co się tylko dało.
Jedwab ponge składany według jednej z technik shibori - wyszedł według mnie zbyt blady.
 Kiedyś zrobiłam biały szal z wstawkami z koronek. Koronki - mimo że sztuczne - świetnie przyjęły barwnik.

Czesanka merino
Czesanka jedwabna
Farbowanie logwoodem jest znacznie mniej skomplikowane. Czysty wywar ma kolor intensywnie amarantowy, ale przy zastosowaniu odpowiednich odczynników też się da uzyskać kolor niebieski.
Fiolet otrzymałam po ałunie.
Niebieski po siarczanie miedzi.
Wszystkie próbki są jeszcze mokre, bo mam ich oczywiście dużo więcej.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona, choć nad intensywnością wybarwień indygo będę musiała jeszcze popracować. Gdyby to tylko tak nie śmierdziało... :).

PS Tuszyńska pisze, że wybarwienia drzewem kampeszowym są mało odporne na działanie światła, zatem domyślam się, że blakną. Zobaczymy. Na razie próbki jeszcze są wilgotne, ale jak wyschną, to nie będę ich chować do pudła, tylko zostawię na wierzchu. Ciekawe, jak bardzo zbledną.