To na razie ostatnia odsłona wypałów raku. Tym razem naczynia. Są raczej ozdobne niż użytkowe, ale w końcu nie wszystko musi mieć wymiar praktyczny.
Najpierw kolorowy talerz. Miałam ochotę wypróbować różne szkliwa, które ostatnio kupiłam. Trochę się obawiałam, czy nie wyjdzie jakaś pstrokacizna, ale jestem zadowolona z końcowego efektu.
I dwie butle. Jedna szkliwiona...
...druga z zastosowaniem tzw. techniki horse hair, czyli końskiego włosa.
Kilka ostatnich postów dokumentowało moje poczynania z wypałami raku. Wciąż eksperymentuję, jeszcze wiele nauki przede mną. I wciąż mi mało!
Dżemowo.
7 lat temu
Piękne te subtelne przejścia z miedzi/złota w turkus!
OdpowiedzUsuńBardzo piękne te ozdobne naczynia, choć wcześniejsza biżuteria również jest wspaniała :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam też parce filcowe i może kiedyś uda mi się przyjechać na warsztaty...
Zapraszam też do siebie - http://marilles-crochet.blogspot.com/
Pozdrawiam serdecznie :-)