Miałam też spore zapasy liści orzecha włoskiego (niektóre przywiozłam od Basi z Białegostoku, niektóre dostałam od uroczej koleżanki Kasi, wielkie podziękowania dla obu), który świetnie wychodzi w eco printingu.
Zatem do dzieła. Na ufilcowanym szalu położyłam liście i kwiaty hortensji (które notabene wyszły słabo).
Wszystko zwinięte w podwójny rulonik (to taka nowa koncepcja tworzenia pakuneczków) wylądowało w garze.
Jak zwykle nie mogłam się doczekać chwili wyjęcia szala. Ale tym razem wykazałam się sporą cierpliwością. Farbowało się przez dwa dni!
Tuż po wyjęciu. Kolory jeszcze przed płukaniem, więc bardzo intensywne.
A tak wygląda szal w efekcie końcowym. Czerwienie są przepiękne, na końcach (tych, które były wewnątrz pakuneczków) delikatniejsze, w środku - intensywniejsze.
Szal na człowieku (udaję, że jeszcze mamy lato :)).
Połowa
Cały
Detal, bok, wyraźnie widać odciśnięte liście orzecha
Bardzo piekny ...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :).
UsuńPiękny szal, też interesuję się tą metodą, chociaż efekt moich prób był mizerny. Ale liści orzecha nie używałam, chociaż rośnie za płotem :)
OdpowiedzUsuńPo prostu trzeba dużo eksperymentować, wiele roślin da się wykorzystać do barwienia.
UsuńBardzo ciekawy efekt.
OdpowiedzUsuńDzięki, Grażynko.
UsuńA mnie się najbardziej podobają wzorki pozostawione przez sznurek :-)
OdpowiedzUsuńKinga, też lubię ten efekt.
Usuń