Potem kurtkę mierzyły jeszcze Ela i Hania.
A później zabrałyśmy się za farbowanie. Garnki, garnki, garnki...
Do barwienia indygo robiłyśmy shibori. Ela w akcji wiązania węzełków.
Był też czas na jedzonko i kiełbaski z ogniska, które Kasia wcześniej starannie pocięła.
Wyjmowanie rzeczy z indygo jest zawsze bardzo widowiskowe, kiedy białe rzeczy w kontakcie z powietrzem zielenieją, a potem stają się niebieskie.
A oto efekty...
Z tego pakuneczka...
...wyszły takie wzorki.
A tu inne wzorki
Farbowałyśmy też w różnych barwnikach naturalnych.
Był też eco printing.
Sukienka Hani wyszła przepięknie.
Były też dowody wzajemnej sympatii (Ania i Hania) :))
Gdy jedni pracowali, innym były figle w głowie :)).
Nie wszystko udało się sfotografować, bo w ferworze walki nie zawsze sięgałyśmy po aparat. Uważam, że spotkanie było bardzo udane, a pogoda dopisała. Mam nadzieję, że te, które dotąd nie farbowały, udało mi się tym skutecznie zarazić. Do następnego razu, dziewczyny!
Ale czad!!!! Jak wam fajnie że jesteście wszystkie razem !!!! Tyle fajnego można robić .
OdpowiedzUsuńTak, Galinko, w kupie raźniej :)). Było super. Szkoda, że masz do nas kawałek.
OdpowiedzUsuńA co za listki na sukience ? takie okrągłe
OdpowiedzUsuńte biało-niebieskie wyszły EKSTRA
OdpowiedzUsuńte niebiesko-białe są EKSTRA
OdpowiedzUsuń