Wczoraj odbyło się kolejne spotkanie trójmiejskich filcomaniaczek.
Tym razem ja byłam gospodynią i po części nauczycielką. Plany były
ambitne i praktycznie wszystko udało nam się zrealizować. Pierwsza
zjawiła się Ania z gotową już kurtką według Diany Nagornej. Nie obyło
się bez krótkiej sesji fotograficznej.
Potem kurtkę mierzyły jeszcze Ela i Hania.
A później zabrałyśmy się za farbowanie. Garnki, garnki, garnki...
Do barwienia indygo robiłyśmy shibori. Ela w akcji wiązania węzełków.
Był też czas na jedzonko i kiełbaski z ogniska, które Kasia wcześniej starannie pocięła.
Wyjmowanie
rzeczy z indygo jest zawsze bardzo widowiskowe, kiedy białe rzeczy w
kontakcie z powietrzem zielenieją, a potem stają się niebieskie.
A oto efekty...
Z tego pakuneczka...
...wyszły takie wzorki.
A tu inne wzorki
Farbowałyśmy też w różnych barwnikach naturalnych.
Był też eco printing.
Sukienka Hani wyszła przepięknie.
Były też dowody wzajemnej sympatii (Ania i Hania) :))
Gdy jedni pracowali, innym były figle w głowie :)).
Nie wszystko udało się sfotografować, bo w ferworze walki nie zawsze sięgałyśmy po aparat. Uważam, że spotkanie było bardzo udane, a pogoda dopisała. Mam nadzieję, że te, które dotąd nie farbowały, udało mi się tym skutecznie zarazić. Do następnego razu, dziewczyny!