Na to spotkanie umawiałyśmy się od dawna. Ale odległość i obowiązki każdej z nas robią swoje. Miał być listopad, a ostatecznie wyszedł styczeń. Ale się udało! Spotkałyśmy się z Dianą. Wreszcie! I do dzieła! No bo co mogą robić dwie szalone na punkcie wełny kobitki? Oczywiście filcować! No i gadać. Bo kiedy ma się wspólną pasję, to tematów do rozmów nigdy nie brakuje.
Ja jednak od dawna miałam też dodatkowy plan. Skoro Diana przyjechała, muszę zrobić spotkanie trójmiejskich dziewczyn, które równie mocno jak ja i Diana są zakręcone na punkcie wełny. Nie wszystkim pasował termin, ale ostatecznie do Gosi (gospodyni spotkania) dotarło siedem osób. Wyobrażacie sobie, co się działo?
Krótka fotorelacja. Od lewej
Ania, ja,
Gosia,
Diana,
Magda. Kasia i
Ela jeszcze nie dotarły :)).
Wystawa prac...
Ja oczywiście przy kompie, bo zawsze coś trzeba szybko znaleźć, pokazać... Obok Ela
Diana i Magda
Ja i Gosia
Ela i Kasia
Ania we własnoręcznie ukulanym naszyjniku przecudnej urody
No i prawie wszystkie, bo Ela uciekła nam do domu...
A w niedzielę Gosia, porządkując mieszkanie po hucznej i późnej imprezie, zobaczyła, że nie poczęstowała nas ciastem, które upiekła Kasia. Cóż było robić??? Poprawiny, oczywiście. Tym razem już bez Diany, która w niedzielę wróciła do siebie. Zatem w poniedziałek spotkałyśmy się powtórnie, tym razem na farbowanie na zimno. Jedwabie, silk lapsy, silk capsy, welury i inne cudowności.Było na czym oko zawiesić...
Artystyczny nieład, rękawice na dłoniach, folie na stołach i podłogach, kubeczki, chemiczne odczynniki i barwniki...
Pełne skupienie...
Farbowanki Eli
Farbowanki Joli
Farbowanki Gosi
Farbowanki Ani
Farbowanki Kasi
Dziewczyny, dziękuję za wspaniały czas, który wspólnie spędziłyśmy. To były naprawdę niesamowite chwile. Wróciłam naładowana taką energią, że chyba żarówka mogłaby świecić :). Mam pełno nowych pomysłów, tylko na razie brakuje mi czasu na ich realizację. Polecam każdemu takie spotkania, bo to najlepsza terapia na wszelkie smutki i problemy.
Jeszcze raz dzięki, dzięki, dzięki!!!